…czy memento mori?” – zastanawiałem się kiedyś…
…. siedziałem w przytulnej restauracji, przy płonącym kominku, w tle grał Louis Armstrong – „What a wonderful world”… obróciłem głowę i popatrzyłem przez okno… po drugiej stronie ulicy był duży cmentarz, całe wzgórze wypełnione było nagrobkami…
…uśmiechnąłem się, poczułem to wyraźnie: nie ma prawdziwego carpie diem bez akceptacji memento mori…